0
pabien 13 października 2022 12:41
Image

Image

W drodze powrotnej, naprzeciwko Parku Wake, skąd jest kolejka do Żółwiego Jeziora stoi bardzo fajna superjednostka, a w zasadzie dwie.

Image

https://uploads.tapatalk-cdn.com/202210 ... 2f1860.jpg

Nad jezioro się nie wybrałem, bo była spora kolejka do kolejki. Zresztą trzeba sobie coś zostawić na kolejny raz.

To była sobota. Planowałem jakieś wieczorne rozrywki, ale tak mnie dzienne spacery zmęczyły, że przespałem moje planyPowoli wycieczka zbliżała się do końca. Teoretycznie zostały mi dwa pełne dni zwiedzania i jeszcze połowa, ale inne okoliczności spowodowały, że skróciły się one znacząco. Na dodatek sił i entuzjazmu brakowało. Jednak w niedzielę rano wszystko oprócz pogody było OK.

Pojechałem zobaczyć to co przegapiłem, czyli dawne muzeum archeologiczne. Google zaproponowały mi złą trasę, która wymagała przejścia przez 10-cio pasmową ulicę a potem przejścia obok niezbyt przyjaźnie wyglądających psów (nie sprawdzałem stopnia nieprzyjazności, choć z prawdopodobieństwem zbliżonym do pewności był niski) lub trochę na około, co wybrałem. Gdybym wysiadł przystanek wcześniej mógłbym podejść tam wygodną drogą obok cmentarza.

Swoją drogą u kamieniarza obok widziałem obrazek na nagrobku, który wyraźnie krzyczał – musisz zwiedzić cmentarz. Jednak padało i uznałem, że innym razem.

Jedyną zaletą wybranej przeze mnie trasy była możliwość zobaczenia muzeum i tego czego się nie spodziewałem, czyli posągu Św. Nino z dołu.
Image

Image

I muzeum i posąg, a w zasadzie cała kompozycja, są wspaniałe. Nie mogę zrozumieć czemu stoi zamknięte. Ta pieczara – drapieżnik robi niesamowite wrażenie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po drugiej stronie ulicy stały oryginalne bloki z częściowo spadzistymi dachami.

Image

Ciągle padało, mimo to uznałem, że pojadę nad Jezioro Tbiliskie i zrealizowałbym ten plan, gdyby nie latający talerz (na dodatek z antenką). Przejeżdżając obok nie zauważyłem go, ale kawałek dalej miałem przesiadkę i zobaczyłem go. Początkowo myślałem, że to jakaś willa bogatego Gruzina. Okazało się, że to była siedziba stołecznego numeru 112.

Image

Oprócz formy budynku sama jego lokalizacja i widoki stamtąd są niczego sobie.

Image

Obejrzałem go, ale ponieważ zmokłem uznałem, że daruję sobie jezioro i wracam do miasta. Po drodze minąłem kilka ładnych budynków:
Szpital – od frontu niestety zapakowany w jakąś blachę

Image

Takiego elegancika:

Image

Narodowe Archiwa

Image

Wypatrzyłem też kolejną parę budynków położonych obok siebie. Chciałem przyjrzeć się im z bliska, ale okazało się to nie być łatwe, a kolejki linowej akurat w tym miejscu nie zbudowali.

Image

Wróciłem do hotelu z zamiarem poszukania Rosjan do rozmów. Po drodze natknąłem się na jedyną rosyjską flagę (na dodatek w Alei Rustawellego). Była na balkonie kościelnej fundacji. Takie są teraz te kościoły, i takie najczęściej były.

Image

Odcinek dotyczący rozmów z uchodźcami i nie tylko ukaże się później, pewnie wraz z krótką relacją z wycieczek w kolejnych dniach (dużo tego nie było, ale były to rzeczy duże – mam na myśli albo rozmiar albo klasę). Na zachętę, na koniec duża rura

ImageUwierz, że rosyjska - takiego psikusa zrobił mi aparat przy sztucznym świetle. Kiedy się zatrzymałem i przyglądałem ze zdziwieniem, przechodzień powiedział mi "tak, nie wydaje ci się, to rosyjska flaga" i sam też zdjęcie zrobiłZastanawiałem się jakie miejsce będzie najlepsze dla rozmów z Rosjanami. W tym przypadku myślenie było całkowicie zbędne, bowiem odpowiedź brzmi: każde, choć powinno mieć bar, warunek, żeby byli klienci i byli to Rosjanie spełnia prawdopodobnie 100% knajp w centrum Tbilisi. Jeśli akurat nie ma klientów przy barze to jest szansa, że barman będzie Rosjaninem.
Przekonałem się o tym przez przypadek. Po znalezieniu tej rosyjskiej flagi tak spieszyłem się podzielić tą informacją, że pisałem idąc przejściem podziemnym na Placu Wolności. Nie zauważyłem, belki i z impetem uderzyłem w nią głową. Już nie było czasu na szukanie Tej knajpy, poszedłem do pierwszej, która nie była Kinkalnią i nie pisano przy jej wejściu o darmowym piciu za głowę Putina, choć to akurat nie powoduje, że w środku nie ma Rosjan, a większość z nich pewnie przyszłaby z tą głową, gdyby miała taką możliwość. Po prostu naprzeciwko był bar, gdzie podawano krafty. Tam poprosiłem o piwo i lód na głowę. Trochę się rozejrzałem – akurat ktoś grał – słabo, bo to były amatorskie występy i śpiewał – nie po rosyjsku oczywiście.
Ruchu wielkiego nie było, więc zagadałem barmana. Był bardzo chętny do rozmowy i mocno zdziwiony, że ja Polak znam rosyjski. On był z pierwszej fali uchodźców. Wyruszył ze swojego Pitera zaraz po rozpoczęciu wojny. Jak mówił z 300 dolarami w kieszeni. W Petersburgu był barmanem, uwielbia swoje miasto, ale uznał, że nie zostanie w państwie, które jest agresorem. Potem żartem mówił, że przecież przy tych sankcjach byłby zmuszony serwować jedynie drinki z wódką, a to mu się nie uśmiecha.
Zapytałem go o życie w Tbilisi, on mi na to powiedział mniej więcej: „no wiesz trochę zadupie – ja mieszkałem w Piterze.” Ja mu na to o scenie techno. On, że no OK, czasami coś dobrego grają, ale też jest dużo imprez z muzyką nędznej jakości.
To dość symptomatyczne: w Moskwie czy Petersburgu żyło/żyje się bardzo dobrze i oni lubią swoje małe światki tam. Mam wrażenie, że podobnie jak my tutaj.
Ta ucieczka z 300 dolarami brzmi dość dramatycznie, ale on szybko powiedział mi, że jeśli mu się nie uda lub znudzi w Tbilisi to rodzice już od pewnego czasu są w Stanach i może do nich przyjechać.
Pytałem go też o doświadczenia z Zachodu. Gdzie był w Europie, on mi na to odpowiedział, że trochę jeździł kiedy był malutki, ale to było dawno temu i nic nie pamięta. Za to był w Nowej Zelandii.
Powiedział mi jeszcze jedną istotną rzecz, że kontakty z Ukraińcami się urwały. Nawet raz przy barze fajnie się gadało z jednym Ukraińcem, ale na tym się skończyło, on więcej już się tam nie pojawił. W barze oczywiście wisi flaga ukraińska, jasne jest, że mój Rosjanin reżimu nie popiera, ale ta wojna, zupełnie inaczej niż wojna z 2014 zrujnowała kontakty między obiema nacjami.
Posiedziałem trochę, pogadałem, potrzymałem lód przy czole i poszedłem do wcześniej wybranego miejsca. Okazało się zajebiste. Malutkie i inkluzywne. Za barem Gruzinka (a dawniej pół-Rosjanka) wśród gości: Gruzinka (ta doskonale znała angielski i rosyjski więc w razie czego potrafiła szybko pomóc znaleźć brakujące słowo), Rosjanie, Białorusin i … Francuz. Znowu chętnie podejmowali temat uchodźctwa.
Barmanka powiedziała, że teraz jeśli pyta się ją o narodowość, mówi że jest Gruzinką, choć pochodzi z rodziny mieszanej, rosyjskojęzycznej i swojego języka zaczęła się uczyć dopiero w szkole. Jednak rosyjskość bywa tam trochę wstydliwa.
Białorusin wyjechał w marcu, w obawie przed mobilizacją. Wyjechał bez planów i bez zabezpieczenia finansowego. Pracuje zdalnie. Ale z Białorusinami jest mocno inaczej niż z Rosjanami – tam poparcie dla dyktatora jest niskie i jedynie maleńka część społeczeństwa wierzy temu co mówi Łukaszenka – pewnie ta sytuacja powoduje, że białoruscy żołnierze nie zostali wysłani na front. Istnieje bowiem ryzyko, że daną im broń wykorzystają zupełnie nie przeciw Ukrainie. Mój rozmówca co prawda twierdzi, że w końcu Białoruś dołączy do wojny, ja mu nie wierzę, a w przypadku materializacji takiego scenariusza liczę, że byłby to koniec Łukaszenki.
Kolejny Rosjanin z Moskwy wyjechał ostatnio razem z pracą.
Jeszcze jeden, również Moskwianin, powiedział mi, że na razie ma „poduszkę finansową” na długo, więc nawet nie myśli co i kiedy będzie robić. On dość precyzyjnie przedstawił swoją motywację. Początkowo do pozostania, a potem do ucieczki. W Moskwie żyło mu się dobrze. Miał świetną pracę, znajomych. Nigdy nie wspierał dyktatury, ale mówił, że nie ma najmniejszego wpływu na rzeczywistość polityczną. Głosowanie nie ma sensu, a protestować nie można (tak powiedział). Został po rozpoczęciu wojny, a wyjechał kiedy pojawiło się zagrożenie, że może być do niej siłą wciągnięty. Można krytykować taką postawę, ale z drugiej strony jest ona zrozumiała i wytłumaczalna. „Nie można protestować” oznacza, że kiedy to robisz masz duże szanse trafić na długo do kolonii karnej. To jednak nie jest tak jak u nas, że za protesty grozi ci przesiedzenie 2 dni w areszcie, próba wystawienia mandatu lub w ostateczności postępowanie karne ze znikomymi szansami na wygraną władzy. U nas też oczywiście rządzący starają się ograniczyć prawa obywateli, jednak są wiele kroków przed tym do czego doszła Rosja (w tej sprawie jest zresztą szerokie pole do refleksji).
Jak pisałem w knajpie był też Francuz. I to jednak jest symptomatyczne, kiedy sobie rozmawialiśmy ja opowiadałem o naszym reżimie wyprowadzającym Polskę z obszaru cywilizacji zachodniej, on o rasistowskiej Francji i Macronie prowadzącym państwo ku przepaści. Tymczasem Rosjanie ograniczali się do stwierdzenia, że nie popierają reżimu i że jest on zły. Ale filipiki przeciw Putinowi nie byli skłonni wygłosić.
Jasne, ze ilość wypitego alkoholu trochę przeszkadzała w prowadzeniu spójnej rozmowy, wiele ciekawych kwestii nie zostało poruszonych i w ogóle można było dowiedzieć się więcej, ale naprawdę spędziłem bardzo moim zdaniem wartościowy wieczór.
Dokonałem również pewnego odkrycia. O ile w dzień pojawiał się u mnie pewien strach przy przechodzeniu przez ulice między samochodami, kiedy wracałem całkowicie zniknął, a auta bardzo grzecznie mi ustępowały. Nie wykluczam, że pewien wpływ na to miała pora – o 3 w nocy samochodów jest po prostu mniej, ale z drugiej strony przypomniało mi się pewne zdarzenie z Dniepru. Kiedyś przyleciałem tam w piątek wieczorem. Przy ulicy dojazdowej do miasta widziałem mnóstwo pijanych ludzi. Część z nich miała problem ze zmieszczeniem się na chodniku i od czasu do czasu dryfowała na jezdnię. Kierowcy grzecznie ich omijali nawet nie używając klaksonu.
Zważywszy na wydarzenia z poprzedniego dnia, poniedziałek nie zaczął się dla mnie wcześnie. W planach była wizyta w łaźni siarkowej, nawet się tam wybrałem, ale na miejscu zauważyłem, że nie wziąłem klapek. Postanowiłem przejść się przez chwilę po tym turystycznym centrum. Domy nad Kurą są bardzo malownicze, ale samo stare miasto kompletnie zatraciło swoją autentyczność (jak większość miejsc najechanych przez turystów). Na szczęście znalazłem ciekawy relief z sowieckim bogiem elektryfikacji (lub energii słonecznej).

Image

Wróciłem do hotelu na piechotę i jeszcze zrobiłem zdjęcie siedzibie banku VTB

Image

Później pojechałem w okolice dworca kolejowego. Dworzec, totalnie przeskalowany jak na 5 odjeżdżających pociągów dziennie wygląda jak jakiś wyciągnięty z wody lotniskowiec.

Image

Obok jest poczta, też niczego sobie

Image

Image

Potem nadszedł wieczór i wróciłem do baru. Tym razem też było miło, choć rozmowy nie układały się w coś nadającego się do relacjonowania. Znów dotrwałem do zamknięcia, ale jako że był to poniedziałek nie niedziela nastąpiło ono 3 godziny wcześniej.

W dniu powrotu miałem do wykonania jedno zadanie. Jadąc z lotniska wypatrzyłem ciekawy przystanek i jakąś mozaikę niedaleko. Postanowiłem się tam zatrzymać obejrzeć oba obiekty i sfotografować. Że przystanek jest wart zatrzymania wiedziałem, ale nie miałem pojęcia co przedstawia mozaika.

Image

Okazała się ona zupełnie niezwykła. Znów religijna scena w świeckiej wersji. W centrum kościół nie kościół oraz rodzina z piątką dzieci. Po bokach stare Tbilisi i nawet o rybach w Kurze pamiętano. Ciekawy jestem co produkowała fabryka na której ścianie umieszczono tę pracę.


Image

Mozaika stanowi bardzo trafne podsumowanie mojej wizyty: architektura i więcej ludzi niż zwykle.

Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

wtak 13 października 2022 17:08 Odpowiedz
@pabien jak zwykle, niepłytkie i świetne ? .Mam tylko wątpliwości w ocenie obecnego nawału Rosjan e GE. Jednak to bardziej dezerterzy, niż uchodźcy.Uchodźców widziałem na dworcu w Przemyślu. Inni oni byli.
pabien 13 października 2022 23:08 Odpowiedz
Dezerter to osoba, która uchyla się od służby wojskowej. Ci z pierwszej marcowej fali nie byli nawet zagrożeni powołaniem, więc to nie ta motywacja. Ci z drugiej też nie są formalnie dezerterami, nie dostali powołania (prawdopodobnie, bo z powołaniem ciężko byłoby im wyjechać, choć to może tylko kwestia ceny). Oni uciekają, żeby nie znaleźć się w sytuacji bycia dezerterem. Uchodźca to w sumie bardziej prawniczy termin. Czy ci Rosjanie mają podstawy do ubiegania się o taki status? Pewnie jakby chcieli to by je znaleźli. Spróbuję jeszcze o tym napisać, ale to zajmie chwilę, bo to trudny i delikatny temat. Nie roszczę sobie przy tym prawa do nieomylności. Byłem tam raptem tydzień więcej patrzyłem niż rozmawiałem, a na pewno nie rozmawiałem z reprezentatywną grupą przybywających z Rosji, choć sytuacja każdego z nich była inna
kumkwat-kwiat 14 października 2022 05:08 Odpowiedz
Temat Rosja w Gruzji jest bardziej złożony, warto choćby posłuchać tutaj:https://dzialzagraniczny.pl/2022/05/jak ... odcast128/
pabien 14 października 2022 12:08 Odpowiedz
kumkwat_kwiat napisał:Temat Rosja w Gruzji jest bardziej złożonyNo co ty? A zauważyłeś, że dopiero zacząłem o tym pisać? I na dodatek zrobiłem wyraźne zastrzeżenie.Mogę ci objawić pewną prawdę: temat jest znacznie bardziej złożony niż to, czego mozesz dowiedzieć się z podcastu, do którego link zamieściłeś. Co więcej, napiszę o sprawach, które w trakcie tamtej rozmowy nie mogły być poruszone, bo ona odbyła się 5 miesięcy temu
wtak 18 października 2022 23:08 Odpowiedz
A ta flaga po lewej to nie Jemenu?Złotego orła widać.
pabien 18 października 2022 23:08 Odpowiedz
Uwierz, że rosyjska - takiego psikusa zrobił mi aparat przy sztucznym świetle. Kiedy się zatrzymałem i przyglądałem ze zdziwieniem, przechodzień powiedział mi "tak, nie wydaje ci się, to rosyjska flaga" i sam też zdjęcie zrobił
pacyfa 19 października 2022 12:08 Odpowiedz
@pabien Kiedyś kierowca taksówki w Tbilisi powiedział mi, że lokalsi nazywają ten budynek po ministerstwie ... "dwa ch*** w adin żop" ;)Ciekaw jestem, czy inne z charakterystycznych budynków też mają takie swoje nieformalne nazwy... :roll: BTW - "Tańczący z ogniami" też jest rewelacja, muszę to kiedyś zobaczyć na własne oczy.
wtak 23 października 2022 17:08 Odpowiedz
pabien napisał:... Po drodze natknąłem się na jedyną rosyjską flagę (na dodatek w Alei Rustawellego). Była na balkonie kościelnej fundacji. Takie są teraz te kościoły, i takie najczęściej były. pabien napisał:Uwierz, że rosyjska - takiego psikusa zrobił mi aparat przy sztucznym świetle. Kiedy się zatrzymałem i przyglądałem ze zdziwieniem, przechodzień powiedział mi "tak, nie wydaje ci się, to rosyjska flaga" i sam też zdjęcie zrobił@pabien nie dawała mi spokoju ta rosyjska flaga w Gruzji, jeszcze przy al. Rustawelego, parę metrów od parlamentu, pod którym w przeszłości były takie liczne demonstracje przeciwko Rosjanom.Spadł mi kamień z serca, że to jednak nie rosyjska flaga . Nie mogłem uwierzyć w taką przemianę Gruzinów.W budynku ma siedzibę fundacja katolicka. Kościół jest zaangażowany w pomóc humanitarną dla Jemenu, dlatego domniemywałem , że to jego flaga. Kolorystyka wskazuje, iż równie dobrze może być egipska lub z kilku innych krajów arabskich. Z całą pewnością dolny pas jest czarny.O tym, że nie pałają tutaj miłością do Rosji potwierdzają także obiekty na podłodze klatki schodowej obok fundacji znajdującej się w tym samym budynku.
pabien 23 października 2022 17:08 Odpowiedz
Ok, nie wiem jakim sposobem ja wyraźnie widziałem tam flagę rosyjską. Nawet kolejność kolorów jest nie taka
wtak 23 października 2022 23:09 Odpowiedz
Dobre jest to, że ja także inaczej widziałem te kolory. Jemen, czy Egipt mają inny układ pasów ;) .Powiedzmy jednak tak: dobrze, że nie rosyjska.
niedzwiecki-pl 24 października 2022 17:08 Odpowiedz
Dodam tylko krótko:1. Dojście do władzy Iwaniszwilego nie było efektem racjonalnych wyborów demokratycznych. Głosy były kupowane, powstał nawet w owym czasie cały system redystrybucji środków. Aby wesprzeć Iwaniszwilego, Kreml podłączył go do lukratywnych biznesów w Rosji. Ale po wyborach kasa musiała płynąć w drugą stronę. Dla Iwaniszwilego polityka to instrument finansowy. Za pomocą instrumentów państwa licytowano wszystkie dochodowe biznesy, które pośrednio lub bezpośrednio przejmował Bidzina Iwaniszwili. W krótkim czasie w jego rękach znalazło się około 80% PKB kraju. Obecnie Iwaniszwili nie musi pełnić roli politycznej, bo i tak jest nazywany carem Gruzji. On wyznacza kto co ma robić.2. Gruzja obecnie nie jest tak przejrzysta, jak była za czasów Sakaszwilego. Zastopowano policję i sądy, co spowodowało głośne napady rabunkowe tego lata w Batumi. Iwaniszwili uwolnił także znaczną część przestępców. Infrastruktura powstała za Sakaszwilego nie jest remontowana, a nowa nie powstaje, za wyjątkiem kilku chińskich projektów.3. Obecny najazd Rosjan można by powstrzymać, ale niestety jest cena którą płaci Gruzja za pośredniczenie w handlu z Rosją, także bronią. I nic tu nie da nastawienie proukraińskie społeczeństwa.4. Prezydent სალომე ზურაბიშვილი jest tylko marionetką zaplątaną w tę korupcyjną machinę tak zwanego Gruzińskiego Marzenia. Ona nie na i nigdy nie miała mocy sprawczej. Wiem to gdyż rozmawiałem z nią kiedyś jak była na UW w Warszawie.To nie są czyjeś kompilacje, tylko moje osobiste spostrzeżenia. W związku z tym mogą być subiektywne.
pabien 24 października 2022 17:08 Odpowiedz
Z częścią tego co napisałeś zgadzam się, z częścią nie. Bidzina bogaty był już przed wyborami.Wydaje się, że jego wygrana to jednak w znacznej mierze wina Saakashvilego. Tak jak w Polsce wina Tuska. Z jednej strony nieumiejętność oceny nastrojów społecznych, z drugiej cyniczny dobrze przygotowany przeciwnik oferujący proste rozwiązaniaU nas to była redystrybucja środków dla najbiedniejszych i obrzydzanie ZachoduTam zaoferowanie poczucia bezpieczeństwa.To działa nawet w lepiej wyedukowanych społeczeństwach niż nasze czy gruzińskie.A potem zaczyna się zawłaszczanie państwa, szczególnie łatwe tam, gdzie instytucje są wątłe.Warto przy tych porównaniach dodać, że tam Bidzina wygrał trzeci raz
niedzwiecki-pl 24 października 2022 23:08 Odpowiedz
Tak Bidzina był bogaty przed wyborami i przygotowywał od długiego czasu atak na Gruzję. Początkowo testował swoje pomysły w Czorwili, a następnie przejął władzę w całym kraju. Przejęcie władzy było w pełni demokratyczne i nastąpiło w październiku 2012 roku.
kermitt 29 listopada 2022 17:09 Odpowiedz
Piękna wycieczka, cieszę się, że nie tylko ja doceniam piękno szarości, betonu i widma poprzednich lat... :-)A byłeś w zamknietej stacji wyciągu Mtatsminda?Socmod z jednej strony a z drugiej dekadenckie pozostałości architektury art nouveau w dzielnicy Sololaki, w każdym zakątku Tbilisi mozna znaleźć pełno perełek....Btw. przejeżdżałam kidys obok fabryki żelazostopów Zestafoni i tez robi wrażenie!Tskaltubo zdecydowanie polecam, odwiedzic, Chiatura wciąż na mojej liście.
pabien 29 listopada 2022 17:09 Odpowiedz
Wszystkiego nie da się zwiedzić w tydzień. W Tbilisi generalnie omijałem okolice starego miasta, stacja kolejki była tu ofiarą. Widziałem inną, nieczynną.A skoro już zabieram głos, to po kilku rozmowach przekonałem się do tego, że w tytule powinni być jednak rosyjscy "zbiegowie" nie "uchodźcy" - ktoś mi wcześniej zwracał na to uwagę, ja upierałem się przy swoim, ale już tego nie robię
yendras 11 grudnia 2022 23:09 Odpowiedz
Pabien, jak zwykle świetna relacja i niesamowita architektura - masz prawdziwy talent do wynajdowania perełek niezależnie czy to postradziecja czy Francja.Co do kwestii Rosjan w Tbilisi to słuchałem ciekawego podcastu w Dziale Zagranicznym: https://dzialzagraniczny.pl/2022/05/jak-gruzinska-stolice-zmienila-rosyjska-napasc-na-ukraine-dzial-zagraniczny-podcast128/ - wygląda na to, że Rosjanie wycięli z rynku wszystkie mieszkania o lepszym standardzie zwielokrotniając stawki wynajmu, a część przybyszów w dalszym ciągu pielęgnuje wielkorosyjskie uprzedzenia do "ciornożopców". Czytałem też arcyciekawy wywiad z chłopakiem z Moskwy (chyba), który uciekł przez zieloną granicą z Obwodu Kaliningradzkiego do Polski, potem wylądował jako nielegalny imigrant w słynnym obozie w Wędrzynie. Nie pamiętam czy to było na oko.press czy na krytyce politycznej (niestety nie mogę teraz tego znaleźć), w każdym razie lektura przypomina o tym, żebyśmy nie ulegali pokusie mierzenia wszystkich jedną miarą.